Komunijna farsa

Dawno się tak nie zdenerwowałam. A że rzecz aktualna, bo "sezon" dopiero się zaczyna - postanowiłam poruszyć temat. Temat I Komunii Świętej. W ostatnią niedzielę mieliśmy niestety wątpliwą przyjemność uczestniczenia w tej oto uroczystości, w czasie której po raz pierwszy do Stołu Pańskiego przystępował chrześniak męża. Czemu wątpliwą? 
Nie, wcale nie będę pisać o przyjęciu, materializmie itp. Nie tym razem, to nie ten przypadek.
Zdenerwowała mnie uroczystość w kościele. A właściwie - w przypadku naszym i jakiejś połowy uczestników: obok kościoła. 

Nie zaskoczył nas tłum zgromadzony wokół farnego kościoła w jednym z niedużych acz powiatowych miast tego kraju. Wiadomo - parafia spora, każde dziecko ma wielu gości, tłumu nie da się uniknąć. W związku z tym, nie spodziewaliśmy się, że uda nam się zająć miejsce w zabytkowym i ogólnie niezbyt przestrzennym kościele. Ale że teren przykościelny spory, zielony i ogrodzony - byliśmy dobrej myśli. 
Byliśmy dobrej myśli, bo też przez myśl nam nie przeszło, że w momencie kiedy nie uda nam się wejść do kościoła, automatycznie zostaniemy właściwie pozbawieni możliwości uczestniczenia w Eucharystii. Nie wiem czemu, ale zupełnie nie spodziewaliśmy się niemal kompletnego braku zewnętrznego nagłośnienia (może przez doświadczenia naszej parafii, gdzie nie ma z tym problemu i nawet gdy niesforne dziecko ucieknie na zewnątrz, rodzic nadal ma szansę lepiej lub gorzej uczestniczyć we Mszy). A nie, przepraszam, był jeden głośnik, z którego było coś słychać, ale tylko wtedy, gdy znaleźliśmy się kilka, może kilkanaście metrów od niego. Nie muszę dodawać, że nierealne było, ażeby wszyscy, którzy nie zmieścili się do środka, znaleźli się w polu "rażenia" głośnika. 
W związku z tym, wspaniały teren wokół kościoła był nieużyteczny, bo nie było słychać. Ludzie stali "po stronie głośnika": niektórzy po drugiej stronie ulicy, na parkingu. A i tak niewiele słyszeli. W końcu zaczynali ze sobą rozmawiać... Nie pokuszono się także o otwarcie na przestrzał olbrzymiej kruchty kościoła, co dałoby pozostającym na zewnątrz nieco fonii. Nic z tych rzeczy.

Dlaczego to opisuję?
Opisuję, bo, jak już wspomniałam, sytuacja bardzo mnie zdenerwowała, jako że naprawdę zależało mi na tym, żeby uczestniczyć w uroczystości, pomodlić się za mężowego chrześniaka. Zdenerwowała mnie też dlatego, że w czasie przygotowań do komunii bardzo mocno podkreśla się duchowy charakter wydarzenia, to, że dobrze by było, żeby goście nie tylko prezentami i obecnością na przyjęciu towarzyszyli dziecku, ale przede wszystkim modlili się za nie, przyjęli w jego intencji komunię. I potem, w rezultacie takiej jak wyżej opisana organizacji (albo właściwie braku przemyślenia pewnych prostych w gruncie rzeczy spraw), połowa zaproszonych gości nie ma szansy de facto uczestniczyć w uroczystości. 
Nie wnikam, czy chce itd., ale po prostu nie ma fizycznej możliwości.
Dla mnie niestety jest to coś, z czym trudno mi się pogodzić.


Komentarze

  1. Frustracja,jak w tym przypadku,często objawia się na podobieństwo zaćmy ocznej.
    Pomyśl dlaczego nie wybudowano na tę okoliczność przestronnej nowej świątyni,takiej by Twoje niezadowolenie nie miało miejsca.
    Nie podoba mi się Twój "artykuł".
    Ja również miewam podobne zastrzeżenia, ale szukam wówczas obiektywnych powodów niezadowolenia.
    Należało porozmawiać na ten temat z proboszczem i opisać rozmowę, byłoby z tego więcej korzyści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako że to blog, nie piszę tekstów, które mają się wszystkim podobać.
      Po drugie - moje niezadowolenie wyjaśniłam dość jasno i wydaje mi się, że jest dość obiektywne: wynika z tego, że nikt nie pokusił się o zorganizowanie jakiegokolwiek nagłośnienia wokół kościoła tak, żeby ludzie mogli wziąć udział w uroczystości, stojąc koło świątyni. Tyle.
      Chętnie porozmawiałabym z proboszczem, tyle że bywam tam rzadko a w dniu komunii trudno było znaleźć na to czas.

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli w jakiś sposób poruszyło Cię to, co napisałam, możesz zostawić komentarz. Będzie mi miło móc go przeczytać.

Popularne posty