Po powrocie
Wróciłam niedawno z tegorocznych rekolekcji w drodze.
Były bardzo owocne, ale i niełatwe. Jeszcze je sobie układam, podsumowuję, porządkuję - na pewno coś napiszę. Przeżyłam je bardzo intensywnie.
Tymczasem poddaję rekonwalescencji moje struny głosowe, którym dużo śpiewania i niskie temperatury zdecydowanie nie posłużyły. Mam zapalenie krtani, o które w sumie sama się prosiłam, śpiewając już od połowy pielgrzymki na uszkodzonym gardle. W sumie nie bardzo mogłam nie śpiewać... ale o tym innym razem.
Nic to. Oszczędzam się teraz, leczę - będzie dobrze.
Teraz z kolei znów nie mogę wskoczyć w codzienność domową. Po raz kolejny. Raz było tak, kiedy wróciłam po sesji do domu, teraz znowu.
Powoli utwierdzam się w przekonaniu, że nasz ślub jest zaplanowany na idealny moment. Potrzeba mi już domu, który będę tworzyć razem z Mężem. Już nie odnajduję się w przestrzeni domowej przy Rodzicach i rodzeństwie.
Za bardzo chcę po swojemu, za mało mam chęci żeby się im podporządkować.
Uciekam poczytać. Tak bardzo zatęskniłam za czytaniem na pielgrzymce. ;)
Poniżej - foto z naszego szlaku.
Były bardzo owocne, ale i niełatwe. Jeszcze je sobie układam, podsumowuję, porządkuję - na pewno coś napiszę. Przeżyłam je bardzo intensywnie.
Tymczasem poddaję rekonwalescencji moje struny głosowe, którym dużo śpiewania i niskie temperatury zdecydowanie nie posłużyły. Mam zapalenie krtani, o które w sumie sama się prosiłam, śpiewając już od połowy pielgrzymki na uszkodzonym gardle. W sumie nie bardzo mogłam nie śpiewać... ale o tym innym razem.
Nic to. Oszczędzam się teraz, leczę - będzie dobrze.
Teraz z kolei znów nie mogę wskoczyć w codzienność domową. Po raz kolejny. Raz było tak, kiedy wróciłam po sesji do domu, teraz znowu.
Powoli utwierdzam się w przekonaniu, że nasz ślub jest zaplanowany na idealny moment. Potrzeba mi już domu, który będę tworzyć razem z Mężem. Już nie odnajduję się w przestrzeni domowej przy Rodzicach i rodzeństwie.
Za bardzo chcę po swojemu, za mało mam chęci żeby się im podporządkować.
Uciekam poczytać. Tak bardzo zatęskniłam za czytaniem na pielgrzymce. ;)
Poniżej - foto z naszego szlaku.
fajnie, że wróciłaś! A co do śpiewania.. no nie wyobrażam sobie, że mogłabyś tam nie śpiewać!! :-)
OdpowiedzUsuńW zasadzie to i ja nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie śpiewać. ;)
UsuńJa nigdy nie byłam na pielgrzymce, jakoś nie miałam motywacji. Podziwiam jednak tych, którzy wędrują :).
OdpowiedzUsuńWystarczy pójść raz, a potem motywacją jest pragnienie przeżycia tego znowu.
UsuńPrzynajmniej tak było u mnie. ;)
Zazdroszczę:) Też byłam dwa razy na takiej pielgrzymce tylko w grupie z Chełma, coś cudownego, po prostu brak słów żeby to opisac:) I super że mogłaś dzielic to szczęście wędrowania z narzeczonym, też bym tak chciała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwszystko przed Tobą ;)
UsuńJa przed ślubem odczuwałam to samo:) Już chciałam od nich uciekać i zacząć żyć po swojemu:)
OdpowiedzUsuńEch, a już myślałam, że ja jakaś dziwna jestem... :D
Usuńhehe, ja też miałam tak samo:)
UsuńRównież gratuluję udanej i intensywnej pielgrzymki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Ach ach skąd ja to wszystko znam... :D Cieszę się razem z Tobą. A odnośnie własnego domowego urządzania to my właśnie skręcamy nowe meble. Fajnie jest mieć coś własnego i tak jak sami coś widzimy.
OdpowiedzUsuńKurcze, ja już się nie mogę doczekać takiego właśnie urządzania mieszkania. ;) No to miłego skręcania mebli! ;D
UsuńJak tu dużo pątników na tym blogspocie :) Serce się raduje :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluję owocnej pielgrzymki :)
Ps. Ja ze swojej również wróciłam z chorym gardełkiem ;)
No dużo, dużo ;)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam!