Na rezerwie
Dzisiaj pierwszy dzień warsztatów Adoramus Te, Christe - znaczy - muzyki liturgicznej.
Zapowiada się interesująco. Nawet bardzo.
Szkoda tylko, że ja już "jadę na rezerwie" i boję się, czy aby się owa rezerwa nie wyczerpie do niedzieli.
No cóż. Mam to wszystko na własne życzenie, bądź o bądź.
Już przyzwyczaiłam się do tego, że czasem pojawiają się takie dni, kiedy zaczyna brakować sił, obowiązki i zobowiązania się nawarstwiają, a terminy zaczynają się pokrywać.
Do tego jeszcze meczący katar.
Ot, organizm domaga się odpoczynku. I to niegłupia myśl jest.
Ale jeszcze trochę muszę wytrzymać,
Może jakoś się uda.
A jutro, jak ewentualnie będę miała trochę więcej siły, napiszę coś więcej o warsztatach.
Zapowiada się interesująco. Nawet bardzo.
Szkoda tylko, że ja już "jadę na rezerwie" i boję się, czy aby się owa rezerwa nie wyczerpie do niedzieli.
No cóż. Mam to wszystko na własne życzenie, bądź o bądź.
Już przyzwyczaiłam się do tego, że czasem pojawiają się takie dni, kiedy zaczyna brakować sił, obowiązki i zobowiązania się nawarstwiają, a terminy zaczynają się pokrywać.
Do tego jeszcze meczący katar.
Ot, organizm domaga się odpoczynku. I to niegłupia myśl jest.
Ale jeszcze trochę muszę wytrzymać,
Może jakoś się uda.
A jutro, jak ewentualnie będę miała trochę więcej siły, napiszę coś więcej o warsztatach.
Jazda "na rezerwie" weryfikuje umiejętność tzw. eco-drivingu. Im mniej czasu, im większe zmęczenie tym lepsze zorganizowanie i dostrzeganie stopnia ważności zadań.
OdpowiedzUsuńPrzerabiałem na własnej skórze, współczuję i podziwiam, bo sztuka nie należy do łatwych;)
Owszem, nie należy;) A z tym zorganizowaniem to święta prawda - im więcej czasu, tym mniej jestem w stanie zrobić. :D
Usuń