Kocha, lubi, szanuje...
Właśnie skończyłam czytać zbiór pięknych opowiadań Alice Munro, pod tytułem Kocha, lubi, szanuje...
Co ciekawe - Munro w żadnym z opowiadań nie narzuca interpretacji. Przedstawia jakąś historię, sytuację - często jednostronnie, z perspektywy tylko jednej postaci. Zakończenia umieją zaskakiwać, a jednocześnie pozostawiają pytania, niedosyt. Życie jest przedstawione w całej swojej niejednoznaczności. Opisane wydarzenia nie tak łatwo ocenić - postaci nie dają się zaszufladkować i podzielić na "winnych" i "pokrzywdzonych", "dobrych" i "złych".
Niesamowita w opowiadaniach Munro jest jeszcze jedna rzecz. Szczegóły. Nieeksponowane, ale znaczące. Nienarzucające się, ale sprawiające, że bohaterowie stają się bliscy, a ich historia ważna i prawdziwa.
Gorąco polecam tę książkę - nie tylko tym, którzy lubią ciekawą konstrukcję prozatorską ;) - ale wszystkim! Myślę, że można w nich odnaleźć dużo wrażliwości w portretowaniu ludzkich uczuć. Poza tym, jak już napisałam, stawiają pytania. Takie zwykłe, które można odnieść do życia każdego z nas.
Na zbiór składa się dziewięć świetnie napisanych tekstów. Książkę dostałam w styczniu od Koleżanki z uczelni. Tak bez okazji. Pamiętam, jak wielkim zaskoczeniem był dla mnie ten prezent. Miłym oczywiście. :)
Również miłym zaskoczeniem okazały się opowiadania. Koleżanka Kasia trafiła w dziesiątkę.
Nie będę tu pisać standardowej recenzji, bo zwyczajnie mi się nie chce i nie widzę w tym celu.
Napiszę, co wartościowego ja znalazłam w tym zbiorze.
Zacznę od tego, że teksty Alice Munro zachwyciły mnie pod względem kompozycji i narracji. To nie są chronologiczne nowelki, opowiadające jakieś historie. Nie. Narracja jest spersonalizowana, często w mowie pozornie zależnej. Czasem czytamy wyrwane z kontekstu myśli bohaterów, a czasem przez kilka stron ciągnie się trzecioosobowa relacja szczegółowością przypominająca reportaż. Nie ma chronologii i ciągu przyczynowo-skutkowego.
Bohaterami są zwykli ludzie, w mniej lub bardziej prozaicznych sytuacjach życiowych. Raz jest to mąż tracącej pamięć kobiety, raz matka i żona, a w innym tekście - młoda dziewczyna, która szuka pracy w czasie wakacji.
Co ciekawe - Munro w żadnym z opowiadań nie narzuca interpretacji. Przedstawia jakąś historię, sytuację - często jednostronnie, z perspektywy tylko jednej postaci. Zakończenia umieją zaskakiwać, a jednocześnie pozostawiają pytania, niedosyt. Życie jest przedstawione w całej swojej niejednoznaczności. Opisane wydarzenia nie tak łatwo ocenić - postaci nie dają się zaszufladkować i podzielić na "winnych" i "pokrzywdzonych", "dobrych" i "złych".
Niesamowita w opowiadaniach Munro jest jeszcze jedna rzecz. Szczegóły. Nieeksponowane, ale znaczące. Nienarzucające się, ale sprawiające, że bohaterowie stają się bliscy, a ich historia ważna i prawdziwa.
Gorąco polecam tę książkę - nie tylko tym, którzy lubią ciekawą konstrukcję prozatorską ;) - ale wszystkim! Myślę, że można w nich odnaleźć dużo wrażliwości w portretowaniu ludzkich uczuć. Poza tym, jak już napisałam, stawiają pytania. Takie zwykłe, które można odnieść do życia każdego z nas.
Jakiś czas temu zainteresowałam się tą pozycją w księgarni. Mam nadzieję, że któraś biblioteka w moim miasteczku zainwestuje. ;)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zastanawiałam się nad prezentem dla mojej przyjaciółki, a myślę, że ta książka bardzo jej się spodoba. Zabieram się za jej poszukiwanie, trzeba wyrobić sobie własną opinię! ;)
Moim zdaniem świetnie nadaje się na prezent. Nawet jeśli ktoś nie zachwyci się jej warstwą konstrukcyjną, to na pewno poruszy go niejedna opowiedziana w niej historia. :)
Usuń