A po nocy przychodzi dzień
Tak mi się to od wczoraj śpiewa. Zresztą nie bez przyczyny, bo miałam okazję pośpiewać trochę Budki Suflera z chórem, podczas wczorajszej gali Teraz Polska w Teatrze Wielkim.
I tak bardzo pasuje ten fragment do mojego nastroju z ostatnich dni.
A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój.
Nagle ptaki budzą mnie, tłukąc się do okien...
Jak ja bym chciała, żeby czerwiec już się skończył. Żeby skończyło się wystawianie ocen, bieganie za wpisami, z wnioskami, z indeksem. Żeby pewnego dnia wrócić do domu i musieć tylko ugotować obiad. ;)
Wiem, narzekam. Ale to przemęczenie. Skończy się to wszystko, to przejdzie.
I pewnie znów zatęsknię za nadmiarem zadań.
I pewnie znów zatęsknię za nadmiarem zadań.
(A może nie.)
Ja bardzo lubię tę piosenkę :)
OdpowiedzUsuń