Nie wierzę niezranionym wiarom
Dwaj więźniowie w sąsiednich celach porozumiewają się ze sobą, stukając w ścianę. Ściana oddziela jednego od drugiego, ale równocześnie jest czymś, co pozwala im się porozumiewać. To samo można powiedzieć o nas i o Bogu. Każde stukanie jest nawiązaniem łączności. Simone Weil
Tym cytatem zaczyna się wyjątkowa książka Tomaša Halíka, Dotknij ran.
Czemu wyjątkowa? Bo już chyba dawno żadna książka nie dotknęła mnie tak bardzo.
Duchowość nieobojętności. Podtytuł jest bardzo sugestywny. Mamy być nieobojętni. I to nie tylko w relacji do Boga, ale przede wszystkim w relacji do drugiego człowieka. Mamy dotknąć zranień - nie tylko własnych, ale też ran biedy i problemów innych ludzi. Dopiero to może nas otworzyć na dojrzałą wiarę.
Nie wierzę niezranionym wiarom, pisze Halik.
Autor wychodzi od obrazu apostoła Tomasza - "niewiernego Tomasza". Tego, który zobaczył w Chrystusie Boga właśnie dzięki ranom. To właśnie "przepis" dla nas - zobaczyć Boga w ranach świata.
Nigdy dotąd w ten sposób nie patrzyłam na ewangeliczną scenę spotkania Tomasza ze Zmartwychwstałym. Zmiana perspektywy.
Halik porusza w tej książce jeszcze wiele innych tematów, oscylujących wokół ran. Ran w naszych sercach, ran Kościoła i świata. Pokazuje, w jaki sposób zmiana sposobu patrzenia pozwala wyzbyć się właśnie wygodnej obojętności, która stawia nas obok tego wszystkiego, co bolesne i trudne. Która, można by powiedzieć - pozwala bezboleśnie przetrwać każdą burzę.
Jednakże okazuje się, że ten dystans wcale nie jest dla nas korzystny - nie jest korzystny dla naszego serca i ducha - pomimo tego, że wydaje się lepszy, łatwiejszy.
Jedynie zraniona wiara, na której widoczne są "blizny po gwoździach", jest wiarygodna, jedynie ona może uzdrawiać.
Tym cytatem zaczyna się wyjątkowa książka Tomaša Halíka, Dotknij ran.
Czemu wyjątkowa? Bo już chyba dawno żadna książka nie dotknęła mnie tak bardzo.
Duchowość nieobojętności. Podtytuł jest bardzo sugestywny. Mamy być nieobojętni. I to nie tylko w relacji do Boga, ale przede wszystkim w relacji do drugiego człowieka. Mamy dotknąć zranień - nie tylko własnych, ale też ran biedy i problemów innych ludzi. Dopiero to może nas otworzyć na dojrzałą wiarę.
Nie wierzę niezranionym wiarom, pisze Halik.
Autor wychodzi od obrazu apostoła Tomasza - "niewiernego Tomasza". Tego, który zobaczył w Chrystusie Boga właśnie dzięki ranom. To właśnie "przepis" dla nas - zobaczyć Boga w ranach świata.
Nigdy dotąd w ten sposób nie patrzyłam na ewangeliczną scenę spotkania Tomasza ze Zmartwychwstałym. Zmiana perspektywy.
Halik porusza w tej książce jeszcze wiele innych tematów, oscylujących wokół ran. Ran w naszych sercach, ran Kościoła i świata. Pokazuje, w jaki sposób zmiana sposobu patrzenia pozwala wyzbyć się właśnie wygodnej obojętności, która stawia nas obok tego wszystkiego, co bolesne i trudne. Która, można by powiedzieć - pozwala bezboleśnie przetrwać każdą burzę.
Jednakże okazuje się, że ten dystans wcale nie jest dla nas korzystny - nie jest korzystny dla naszego serca i ducha - pomimo tego, że wydaje się lepszy, łatwiejszy.
Jedynie zraniona wiara, na której widoczne są "blizny po gwoździach", jest wiarygodna, jedynie ona może uzdrawiać.
Czy z ostatniego cytatu wynika, że jedynie kiedy zostaliśmy skrzywdzeni lub sparzyliśmy się, może to nam pomóc? Może uzdrowic?
OdpowiedzUsuńNie rozumiałabym tego w ten sposób. Przynajmniej nie tylko w ten.
UsuńZ jednej strony, kiedy doświadczamy jakiegoś cierpienia (a każdy przecież doświadcza!) i potrafimy je przyjąć, przeżyć, a nie wyprzeć - otwieramy przed sobą szansę wzrastania w wierze, w której trwamy mimo trudności.
Z drugiej strony - nie chodzi tylko o nasze osobiste zranienia - dotknąć ran, to przede wszystkim "dać się zranić ranom tego świata, naszych bliźnich", jak pisze Halik. Dopiero zraniona wiara ma moc uzdrawiać, bo jesteśmy wówczas silni nie swoją własną siłą.
Z tego co odczytałam z Twojego bloga to już jesteś po szkole no i to po jakim pieknym kierunku:) No teraz pewnie praca biorąc pod uwagę że już wkroczyłaś w dorosłe życie a później planujesz jakieś studia? Mi mimo że mąż chciał abym poszła dalej na wymarzone studia a pracę później poszukała to się nie zgodziłam. Nie ma to jak próbować własnych sił i możliwości a nie być uważana przez innych utrzymanką, bo i takie teksty słyszałam. Ale na szczęście dostałam niedawno prace z której jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia R :)
Nie, jeszcze studiuję - przede mną praca mgr i obrona.
UsuńNie czuję się utrzymanką, mimo że utrzymujemy się właściwie z pensji męża - szukam pracy, dorabiam na sprawdzaniu i jakoś idzie.
Gratuluję pracy - zwłaszcza, że satysfakcjonująca!
Patrice nie nieznamy się tak mi się wydaje:) Pochodzę z Gdańska a od niedawna mieszkam w Warszawie. Nie mówiłam o Tobie jako utrzymanki tylko że mnie tak postrzegali, co niestety było nie miłym doświadczeniem. Mgr to gratuluję:) ja też planuję iść na mgr tylko może później teraz kolidowało by to z moją pracą która także jest w sobote. Praca jak na razie na pół roku na zastępstwo a później zobaczymy co los przyniesie. Widze, że uzależniona jesteś od poprawiania błędów- mam nadzieję że mało ich popełniłam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia R
Hm, nie wiem do końca, czy jestem uzależniona od poprawiania błędów językowych, ale tak o mnie mówią bliscy. ;)
UsuńPewnie sama też jakieś czasem popełniam...
Pozdrawiam również!
Wow :) Muszę ją przeczytać!!!
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Polecił (i pożyczył) mi ją Przyjaciel, nie byłam przekonana, ale chyba... muszę podziękować. :)
UsuńMoże być ciekawa;)
OdpowiedzUsuńCzasem warto sięgnąc po takie książki;)
Zdecydowanie warto.:)
UsuńMoże skuszę się i przeczytam. Hmmm....
OdpowiedzUsuń