Na ostatnią chwilę
Czasami to mam ochotę przełożyć samą siebie przez kolano i... pewnie wiecie co.
Jak to jest, że człowiek motywuje się dopiero wtedy, kiedy deadline bardzo bliski. I wychodzi tak, że poświąteczny wolny czas spędza się na przykład nad artykułem z listopadowej (sic!) konferencji. Bo trzeba wysłać do końca grudnia.
Tak to właśnie mijają mi ostatnie dni 2013 roku.
A święta? Święta były bardzo aktywne. Jedna kolacja wigilijna, potem druga. Pasterka, śwąteczne obiady, rozmowy spotkania.
I refleksja o Bogu przychodzącym mimo świątecznego obżartstwa i lenistwa - do naszych kłopotów i radości.
Też mam problem z mobilizacją kiedy bat nie wisi mi nad głową :/ I owszem mam wyrzuty sumienia, że powinnam TERAZ siedzieć i się uczyć, ale jakoś nie mogę i ciągle sobie wmawiam, że jeszcze zdążę - jak zawsze. Niczego się w tym temacie nie nauczyłam na błędach :P
OdpowiedzUsuń