Karpowicza "Balladyny i romanse"

Otóż o gustach się nie dyskutuje, jakkolwiek poglądy wolno wyrażać. A nawet trzeba. I tym właśnie będzie niniejszy post - wyrażeniem poglądu (mimo etykietki recenzja). Recenzje z reguły bywają bardziej obiektywne.

Dłuższy czas temu zaczęłam czytać "Balladyny i romanse" Karpowicza. I jakoś nie mogłam skończyć tej powieści - trudno powiedzieć - czy ze względu na nadmiar obowiązków, czy też z powodu samego utworu.

Zacznę od tego, co mi się u Karpowicza bardzo spodobało (wszak książka nominowana do nagrody Nike - musi być w niej coś naprawdę dobrego). Otoż spodobała mi się narracja. Właśnie w niej doskonale widać kunszt autora jako twórcy literackiego. Kolejne wątki są ukazywane z pespektywy kolejnych bohaterów. Nie ma narratora wszechwiedzącego - każda z mówiących postaci zna tylko fragment rzeczywistości i to do czytelnika należy połączenie tych wszystkich elementów w jeden, w miarę spójny obraz. To ciekawe, ale w drugiej części tej olbrzymiej powieści, zaczyna powoli męczyć. Zwłaszcza, że tu już wszystkie epizody zostają kompletnie przedstawiane zawsze z kilku perspektyw.

Jak zauważył Sławomir Domański w swojej recenzji, autorowi
"przyświecał ambitny plan – stworzyć mega-powieść, ukazać syntezę świata przez pryzmat polskiej rzeczywistości, odpowiedzieć na podstawowe pytania o sens życia. Aluzja do „Ballad i romansów” Adama Mickiewicza zawarta w tytule sugeruje przełomowy charakter tej powieści. Z drugiej strony jest to próba przeniesienia klasycznego eposu do realiów XXI wieku. Świadczy też o owej przełomowości bogaty, 600-stronicowy rozmiar, bo to unikalny przypadek w twórczości Ignacego Karpowicza".
To wszystko prawda. 
Jednakże moim zdaniem plan trochę się autorowi wymknał i zagmatwał. 
Szczerze powiedziawszy, w drugiej części, trudno było skupić się na czymś innym niż owe ludzko-boskie, ludzko-ludzkie i bosko-bosko romanse. Ale może taki właśnie był cel. 
W każdym razie, mnie to jakoś nie przekonuje.

Nie można odmówić książce walorów konstrukcyjnych. Zamysł autora jest ciekawy i godny uwagi. Niestety nie mogę powiedzieć, że całość pochłonełam z przyjemnością. Ale to może właśnie rzecz gustu.
A gustach, jak wiadomo, się nie dyskutuje.

Komentarze

Popularne posty