Session time

Tyle tego jest. Na samą myśl o wszystkich egzaminach, które mnie czekają w tej sesji mam gęsią skórkę i dławienie w żołądku.
Mam uczucie, jakby wszystkie sesje z trzech lat studiów licencjackich skumulowały mi się w tej jednej. A na magisterskich miało być tak pięknie.;)
Na razie myślę, jak by tu zrobić, żeby nie musieć tego wszystkiego zaliczać praktycznie w jednym tygodniu.
I to pierwszy stres. 
Natomiast wolę sobie nie wyobrażać stresu, który ogarnie mnie, kiedy uświadomię sobie dokładnie, ile jeszcze muszę przyswoić. Na razie staram się sobie tego nie uświadamiać. Tylko robić po kolei. Dużo, jak się da.

I TAKA sesja właśnie wtedy, kiedy najbardziej pod słońcem zależy mi na tym, żeby nic nie zostało na wrzesień. A szanse, że zostanie są wielkie...

No nic. Skoro już się wyżaliłam, wracam do nauki psycholingwistyki.
Co by tu na koniec... moje sesyjne "motto":
Jakoś to będzie. Bo jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było. 
Ot, co.
A poza tym - idę zrobić kawę. Sesja bez kawy obyć się nie może. :)

Komentarze

  1. Trzeba wierzyć, że się uda:) I próbować:) Mi w zeszłym roku baaardzo zależało, żeby nic nie zostało na wrzesień- bo we wrześniu miałam ślub:) I udało się- do tej pory to była moja jedyna sesja bez poprawek, w całej studenckiej karierze:) Życzę powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie z tego samego powodu nie chcę "kampanii wrześniowej" ;)

      Usuń
  2. Moje sesyjne motto:
    "Jak ja, to kto? Jeśli nie dziś, to kiedy?"
    I w całej mojej studenckiej przygodzie miałem tylko jedną poprawkę wrześniową;)

    Warto też co nieco powtórzyć przed egzaminem...
    ja powtarzałem "będzie dobrze, będzie dobrze"

    A co do września, no cóż - dobry powód do niechęci "kampanijnej";)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli w jakiś sposób poruszyło Cię to, co napisałam, możesz zostawić komentarz. Będzie mi miło móc go przeczytać.

Popularne posty