Nie dać się trafić

Dziś, kiedy wracałam z przymiarki sukni ślubnej z miasta oddalonego kilkadziesiąt kilometrów od mojego rodzinnego, po kilku miłych spotkaniach i rozmowach, spotkała mnie przygoda, z której mogłam w sumie nie wyjść cało.
Ale od początku.

Wracałam sobie spokojnie samochodem, byłam już prawie w domu, kiedy to na dużym łuku jedna ciężarówka typu TIR wyprzedzała drugą. A za tą "wyprzedzającą" - pojechała kolejna. A ja - naprzeciwko. 
Już widziałam tego trzeciego TIR-a tuż przed sobą. Kurząc niemiłosiernie właściwie wjechałam do rowu, a TIR schował się na swój pas tuż po ominięciu mnie. Wyjechałam z tego rowu - był płytki i w sumie jakoś szczęśliwie, bokiem weń wjechałam. Wydawało mi się, że nawet się nie zdenerwowałam. 

Przejechałam te kilkanaście kilometrów, które mi zostały i zatrzymałam się na podwórku. 
Chyba dopiero wtedy dotarło do mnie, co mogło się stać. 
Teraz mam ciągle przed oczami ten samochód, jadący na mnie.
I nie mogę wprost przetrawić bezmyślności kierowcy tego TIR-a.

Tak myślę, skąd w takich momentach człowiek bierze zimną krew? 
Przecież gdybym nie wjechała do tego rowu, to TIR wjechałby we mnie. 
To nie była decyzja, nie było na to czasu. Instynkt.

Poza tym, mój dzisiejszy przypadek, jak wiele innych, potwierdza starą zasadę drogową - nie wystarczy dobrze i bezpiecznie jeździć - nie wolno jeszcze dać się trafić.

Komentarze

  1. Tego nie lubię w kierowcach tirów, że uważają, iż każdy inny kierowca musi mu we wszystkim ustępować. Nie zważają na przepisy, traktują się wyżej od reszty, a potem zderzają się i zabijają ludzi... bezmyślność.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Jeśli w jakiś sposób poruszyło Cię to, co napisałam, możesz zostawić komentarz. Będzie mi miło móc go przeczytać.

Popularne posty