Drogi świętości

Aż trudno uwierzyć, że za chwilę minie rok od beatyfikacji Jana Pawła II. Tylko rok. Mnie się wydaje, jakby to było wieki temu. 
Co się zmieniło? Czy coś się zmieniło?

Pamiętam, jak rok temu bardzo chciałam jechać, jak mocno żałowałam, że nie mogę (bo finanse) i jak bardzo się cieszyłam, kiedy okazało się, że jednak pojadę.
Potem...godziny spędzone w autobusie, przepełniony hotel i Wieczne Miasto.
Nocna, długa i męcząca droga na plac św. Piotra. Niesamowity ścisk, słaba organizacja wejścia na miejsce celebry. Zdobywanie „przyczółków” i zwątpienie, że już nie uda się dostać na plac. 
A jednak – udało się! Wszędzie Rodacy – białe flagi i transparenty.

Potem piękne, niespodziewane słońce w czasie Mszy beatyfikacyjnej. 
I wzruszające słowa: (…)facimus ut Venerbilis Servus Dei Ioannes Paulus II, papa, Beatus nomine in posterum appelletur(…), po których rozległy się wielkie oklaski. Nikt nie krył wzruszenia, a ja aż nie wierzyłam, że jestem świadkiem tak wielkiego wydarzenia.


Pamiętam, że wtedy, po powrocie z Rzymu zanotowałam sobie, że „ta beatyfikacja uświadamia nam nasze powołanie. Powołanie do świętości. Takiej zwykłej-niezwykłej. Codziennej. Dla każdego. Bo takim świętym na co dzień był Jan Paweł II.”

Jak to jest rok po tym wydarzeniu? Czy nadal jest w nas ta euforia, co wtedy, na placu św. Piotra? Trudno mi powiedzieć. 
Wiem natomiast, że czasem modlę się do Jana Pawła II. Zaglądam do Jego tekstów. Ale w sumie podobnie było przed beatyfikacją. 

Może żywsze jest we mnie to poszukiwanie świętości w codzienności. Jan Paweł II pokazał drogę świętości w tym miejscu, na które został powołany. 
My też mamy odkrywać swoje drogi świętości – tam gdzie jesteśmy. 


Komentarze

Popularne posty