Po dłuzszej przerwie

No masakrycznie długo mnie tu już nie było. To nie był najłatwiejszy czas, ale już powoli wychodzę "na prostą" i ogólnie rzecz ujmująć - biorę się w garść.

Kilka spraw aż prosi się o komentarz. A więc do dzieła.

Wiosny nie będę komentować. Poczekam aż przyjdzie. 
Powiem tylko, że jak w ostatnią środę wyjeżdżałam ze stolicy przedzierając się przez śnieżycę i usłyszałam w radio: "szanowni państwo, właśnie zaczęła się astronomiczna wiosna!", to poczułam się uczestnikiem jakiegoś żartu.
Kosmicznego żartu. Albo astronomicznego.

Druga sprawa, wcześniejsza - wybór papieża. 
Hah, pamiętam jak tydzień temu w środę wieczorem siedziałam przed kompem i pracowałam. Miałam cały czas otwarte okienko ze stroną, na której widniał komin. Komin Kaplicy Sykstyńskiej, rzecz jasna. Aż mi się już nie chciało nań patrzeć - ale stwierdziłam, że nie ma mowy, nie przegapię dymu! :) przecie nie co dzień, jest konklawe.
No i jak tylko zobaczyłam biały dym pomknęłam włączyć telewizor. A potem, godzinę później nazwisko. Bergoglio. 
Pierwsza myśl: Włoch! Druga: a jednak nie Scola! Trzecia: wikipedia. 
No i niezawodna ciocia Wikipedia powiedziała, że nie Włoch, tylko Argentyńczyk, że korzenie włoskie, dlatego nazwisko tak zabrzmiało, że papabile to on nie był w wypadku tego konklawe (ale w wypadku poprzedniego to i owszem), że jakieś akcje w Argentynie były, itp., itd. 
W każdym razie źródło w informacji, z którego z Mężem zaczęrpnęliśmy okazało się na tyle wiarygodne, że pani komentatorka telewizyjna posłużyła się nim niewybrednie w swojej wypowiedzi. ;) 
A więc Bergoglio - Franciszek! Zupełne zaskoczenie. Dla wszystkich.

Poza tym, papież od początku ujął mnie bezpośredniością. Buona sera! - tego się raczej tłum na placu św. Piotra nie spodziewał. No i modlitwy za Benedykta, prośby o modlitwę i pokornego gestu, w którym Franciszek tej modlitwie się polecał. 
Z perspektywny tych dziesięciu dni - człowiek, który wstrząsa - bezpośredniością, delikatnością, pokorą, a jednocześnie: stanowczością. 
Pewnie temu tematowi dałoby się poświęcić osobny post (i może tak się właśnie stanie?). Tutaj dodam tylko za p. Pawłem Milcarkiem, że Benedykt XVI był papieżem bardzo cichym, niezwracającym uwagi, mówiacym do nas swoim słowem, delikatnym, ale stanowczym w przesłaniu, często niesłyszanym (albo raczej: niesłuchanym). Z kolei Franciszek zapowiada się na człowieka, który ujmuje otwartością, którego media lubią, a który potrafił będzie twardo stać za tym, co ma do powiedzenia; który będzie rządził Kurią rzymską dużo twardszą ręką niż Benedykt XVI.
Zgadzam się z tym w 100%.
To tyle w tym temacie.

No i chyba tyle w ogóle, bo post już się ciagnie w nieskończoność (pozdrawiam tych, którzy dotąd doczytali :), a nikt przecież nie lubi czytać takich tasiemców. 

Mam nadzieję, że teraz już tak długiej przerwy nie będzie, a więc wpisy mają szansę być krótsze.

Komentarze

  1. Przeczytałem do końca i muszę powiedzieć, że bardzo podoba mi się Twój styl pisania i poczucie rzeczywistości. Śledzę Twojego bloga już od jakiegoś czasu i często sprawiasz, że się uśmiecham. Dzięki.
    Ps. Wiosna w końcu przyszła. Przesyłam słońce.
    Maciej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa.:)
      Prozdrawiam - dobrego dnia!

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli w jakiś sposób poruszyło Cię to, co napisałam, możesz zostawić komentarz. Będzie mi miło móc go przeczytać.

Popularne posty