Sezon na inauguracje

O tak, dziś właśnie zainaugurowałam... sezon na inauguracje. :) Już pewnie pisałam o tym (na przykład przed rokiem) - z racji chórowego harmonogramu mam szansę wziąć udział w naprawdę wielu uniwersyteckich inauguracjach. 
(Choć w sumie nie wiem, czy "szansa" to odpowiednie słowo w tym kontekście.)
Dziś była pierwsza z nich. Co prawda te inauguracje bywają potwornie nudne i długie, ale czasem można się dowiedzieć całkiem ciekawych rzeczy (np. na temat jakichś nanostruktur czy innych molekuł na Wydziale Biologii czy Chemii:). Można też poczytać książkę (no ja odkrywam właśnie Chestertona - ale o tym przy innej okazji) albo poobserwować studentów - głównie pierwszego roku, tuż po maturze, bo też starsi zwykle na inauguracjach nie bywają. A ci nowoprzyjęci ciekawie nieraz wyglądają - trochę przestraszeni, trochę nie na miejscu, rozglądają się, niemrawo powtarzają przysięgę studenta, a potem usiłują nie zasnąć na wykładzie, z którego zwykle niewiele są w stanie zrozumieć (głównie przez terminologię).

Jutro kolejna inauguracja - ale tym razem nie z chórem: idę na mój polonowy "początek roku". :) Może dowiem się czegoś o planie zajęć (nadal cisza w eterze), może dostanę legitymację (wszak te doktoranckie też uprawniają do zniżek, a zwykła studencka lada dzień się "skończy"), może spotkam moją przeszłą-przyszłą panią promotor (łudzę się nadzieją, że jeśli nie sekretariat, to może ona coś wie na temat terminów zajęć). Także zobaczymy, co to będzie jutro. 

A w czwartek i piątek rano - kolejne "chórowe" inauguracje (w sumie to nawet nie patrzyłam na jakich wydziałach). :)

W piątek czeka mnie jeszcze pewne wydarzenie zupełnie wyjątkowe, ale w sumie - miłe (mam nadzieję). Dostałam zaproszenie na mały jubileusz 10-lecia szkolnej gazetki gimanzjalnej, której byłam w zamierzchłych czasach współtwórcą. Właściwie to byłam w pierwszej "redakcji" (że tak to szumnie nazwę) pisemka. No i teraz organizują tam jubileusz, zapraszają byłych "dziennikarzy" i w ogóle. Ciekawa jestem, co z tego wyjdzie.
A że gimnazjum to czasy, które szczególnie miło wspominam (chyba lepiej niż liceum!), to z przyjemnością pojadę. Chyba fajnie będzie po latach spotkać kolegów i koleżanki z tej naszej pierwszej "redakcji".

Przeczytałam właśnie mój post i stwierdzam - za wiele nawiasów! Ale przecież nie będę zmieniać. :) A może czasem trzeba tak myśl nawiasowo wyrażać. A jeśli nie trzeba, to przynajmniej... wolno. 

Komentarze

  1. Czyli powinnyśmy się dzisiaj spotkać :)
    Powinnyśmy, bo ja (bezczelnie) nie poszłam... ;)
    Studia doktoranckie, jejku, gratuluję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie jesteś na pierwszym roku polonu - to wcale nie było bezczelne. :)
      Może się jeszcze na polonie zobaczymy. ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Jeśli w jakiś sposób poruszyło Cię to, co napisałam, możesz zostawić komentarz. Będzie mi miło móc go przeczytać.

Popularne posty